Góry zaliczone, to pędzim dalej z tą myślą schodził ze skał, w trakcie znów przypadkowo przybierając postać wilczą. No wreszcie pożegnał te dwie lewe nogi, a przywitał swe włochate cztery łapy, jak najbardziej bardziej pożyteczne niż tamte. Trafił teraz w miejsce... zielony dywan? Taa, coś takiego, tylko trawa, jakiś kicaj uciekający do nory, nic specjalnego. Ziewnął i ruszył dalej przed siebie, wciąż uważnie się rozglądając. Może i miejsce wygląda niepozornie, ale życie nauczyło go, że wszędzie może przydarzyć się coś co nie powinno. I tak po jakimś dłuższym momencie, wśród tej zieleni wypatrzył jakąś sylwetkę. Kolejny księżycek? Na pewno chcę go poznać? Niee, z pewnością nie, dość na dziś nowych znajomości. Jednak nie odszedł, tylko leniwym krokiem zmierzał w stronę tego kogoś.