Z zażenowaniem minęła jakąś czarną pokrakę, która bawiła się trupami zwierząt. Wyminęła ją podążając za feniksami, które leciały jakby miały torpedy w dupie leciały coraz to szybciej. Była już lekko zmęczona całą tą wędrówką. najpierw siedzenie godzinami na dachach, a potem bieganie za feniksami. No ile można? Ziewnęła i potruchtała za ptakami, które miały niewyczerpany pokład sił.