Wbiegła za feniksami, ślizgając się na trawie. Była na jakimś korzeniu drzewa, który pokryty był trawą i mchem. Szła wzdłuż niego, gdyż tak leciały ptaki. Pióra już niemalże nigdzie nie leżały, a Amber nie była zadowolona ze swych znalezisk. Mogła je sprzedać za niezłą forsę. Przyspieszyła kroku, a może raczej powolnego biegu, by nie zgubić feniksów. Cholera, czy one musiały być takie szybkie i wytrzymałe?