I ponownie była zmuszona przepływać przez lodowatą wodę. Szkoda, że nie miała skrzydeł. Niezadowolona wyszła na drugi brzeg, na wyspie feniksa i otrzepała się. Zlekceważyła czarną waderę i wypuściła na ziemię trochę włosów z grzywy konia.
- Proszę, o to Twoja zachcianka - mruknęła. Czekało na nią teraz już ostatnie zadanie. W duchu modliła się, by było równie łatwe jak to z grzywą, albo by była to zagadka, na którą musiała tylko udzielić odpowiedzi.