Idąc natrafiła na jezioro, na jego środku była wysepka, a na niej rosło wprost olbrzymie drzewo. Na nim z pewnością żyło wiele feniksów. Wskoczyła do zimnej wody i zaczęła płynąć. Po chwili była już na miejscu. Otrzepała się i spojrzała w górę. Wtedy nad jej głową przeleciał feniks większy od reszty. Jego pióra nie miały ognistych barw, a srebrne, białe. Było to najpiękniejsze stworzenie jakie Amber widziała. Ach, ile by dała by mieć takiego oswojonego. Ciekawiło ją dlaczego ten ptak był srebrny, a reszta pomarańczowa. Może był ich przywódcą?