Rozejrzała się, zła na siebie. Miała szukać jakiegoś ustronnego miejsca położonego wysoko, a nie schodzić do kanałów! Westchnęła. Wrócić? Nie, nie miała gdzie. Musiałaby iść z powrotem do portu, a tam był straszny tłok. Tutaj jedynie kilku staruszków siedziało przy domach. Amber pochyliła się i wyłowiła z wody kolejne dwa piórka. Za niedługo zbierze ich całą kolekcję, ale cóż się dziwić? Ptaków było setki. Wsadziła znaleziska do kieszeni i poszła dalej. Gdzie by tu się dostać... w sumie to mogła pływać łodzią po wodzie i wyławiać stamtąd pióra. Ale nie miała łodzi, musiałaby ją ukraść. Szła przed siebie rozglądając się. Nagle zauważyła coś. Malutki domek, którego dach był bardzo nisko. Dachy! Idealny miejsce, by łapać pióra. Wspięła się nad niski daszek, a z niego przeszła na kolejny, ale tym razem nieco wyższy. Przypominało to nieco jakieś schody. Szkoda, że nie wpadła na to wcześniej. W którymś momencie potknęła się i pióra wyleciały jej z kieszeni. Zaklęła głośno i szybko spróbowała złapać pióra. Jedno spadło do kanału, do wody i popłynęło z prądem. Cholera. Teraz miała tylko 9. Weszła na dachy, tym razem ostrożniej.