Patrzyłam na basiora. Uznałam, że nie będę się narzucać i jak będzie potrzebował pomocy to przyjdzie. Z drugiej strony wyglądał na wystarczająco silnego, żeby sobie poradzić. Usiadłam więc na dachu nogi spuszczając w przepaść. No, nie do końca w przepaść, bo pode mną był na wszelki wypadek balkon. Patrzyłam na księżyc.