Odchodząc spojrzałam na samotną nieznajomą. Zaczęłam jej się przyglądać, choć moja mina nie była zbyt przyjazna. Cóż, byłam sfrustrowana tym, że nikt nie wie, o co mi chodziło. I tym, że nie udało mi się wygrać. W końcu jednak coś mnie olśniło. Ten basior nie może mówić tak jak ja? Czyli jest w pewnym sensie... do mnie podobny? Zrobiłam sobie nadzieję, ale zaraz dotarło do mnie, że i tak już nie mam szans na bliższe poznanie go. A tym bardziej na rozmowę. Dalej zmierzałam w kierunku Bezimiennego, przy okazji zbierając pióra leżące na dachówkach.