Rozpoznała Vir'a i Kin'a, którzy stali niedaleko oraz Evore i znanego basiora z księżyców. W tym momencie coś wylądowało, czy raczej stoczyło się obok niej. Rozpoznała czarną waderę, którą niedawno zostawiła w ogrodzie.
- A Ty co tutaj robisz? - spojrzała na Lilly i czarną. Cóż to się działo, że i smok i wilczyca pędziły tu na złamanie karku, omal nie zabijając się po drodze? W tym momencie Lilly zaskrzeczała, a z jej nozdrzy wyleciał obłoczek dymu. Wpatrywała się w coś. Amber zauważyła kilka smoków, które pędziły w ich kierunku. *Smoki? Skąd tu smoki?* To była pierwsza myśl, gdy zauważyła gady. Nie wyglądały na przyjaźnie nastawionych. Zmrużyła ślepia, a ziemia pod łapami jednego ze skrzydlatych gadów zapadła się, podcinając go tym samym i zwalając z łap. Wyschnięta ziemia wchłonęła go niemalże do połowy, niczym ruchome piaski, unieszkodliwiając gada.