Dojście do tego oto miejsca zajęło mi kilka dni. Być może nie było tu nikogo, ale wiało tu znajomym wiatrem. Wydawało mi się jakbym ty mieszkała całe życia, a to nie było przecież możliwe. Drzewa, ani żywej duszy, tylko drzewa... Jak to już miałam w zwyczaju wdrapałam się zręcznie na jedno z wysokich pni i usiadłam na najniższej gałęzi. Tak, czułam się jak w domu.