Powoli doczłapała się do drzewa. Oparła się ręką o pień i natychmiast osunęła na kolana. Czuła w głowie pulsując ból, a oddech nadal był dla niej uciążliwy.
Dziewczyna skrzywiła się z bólu, po czym usiadła na tyłku. Dokładnie rozejrzała się do równinie. Mimo, że wydawała się spokojna, nie mogła tu zostać. W każdej chwili mogli ją odnaleźć członkowie innych stad. Ale co by im to dało? Przecież jest tylko tępą idiotką, albo przynajmniej na taką wychodzi.
Ojciec zawsze jej powtarzał, że większość ludzi rzadko kiedy spogląda w niebo. Aby udowodnić, że nie należy do większości populacji spojrzała w górę.
-CHOLERA!- wrzasnęła przerażona, gdy zobaczyła nieznajomego siedzącego na gałęzi.